Najpierw dziesiątki telefonów, kilometry taśmy na słupach ogłoszeniowych, parę siwych włosów, kilka nocnych koszmarów w stylu: a co jak nikt nie przyjdzie?? I w końcu jest. Dzień zwykły jak sklepowa jednorazówka. Wtorek za dwa złote z niemożliwością przesunięcia na sobotę. Jedenasta. Godzina jak z ciasta. I nagle pyk, kamyczek z serca, fru, balonik z helem-elemelem, piórka, pióreczka, warsztaciki-paszteciki... co to dla nas.
W ludziach drzemie niesamowita siła. W Tych, którzy przyszli na warsztaty również. Gdyby zabrakło chociaż jednej osoby, ta mozaika charakterów wyglądałaby zupełnie inaczej. A może wcale by nie wyglądała. Pani Gerda przyszła zrobić nam herbatę, a została na cztery godziny. I tak jak najpierw wyciągała ze szklanek torebki, tak później z serca wyciągała tysiące wspomnień o swoich ciotkach, babkach i prababkach.
Było budowanie baobabu, próbowanie norweskiego sera, praca z tekstem, analiza fotografii, wywiady, zbieranie informacji i nadawanie im właściwej formy. Krok milowy do następnego etapu. Wystarczy tylko kliknąć enter.
Bardzo Wam dziękuję, byliście wspaniali!
// fot. Łukasz Wyglendacz
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz