Czarno-biała fotografia. Ona z zagadkowym uśmiechem. W czarnych lakierkach. On jakby nieco niższy. Wesoły blondynek z cylindrem na głowie. Dziś nie jestem w stanie określić, ile mogli mieć lat. Stoją trochę krzywo. Niepewnie. Fotografia od święta. Pewnie pan powiedział, żeby nie mrugać, więc wytrzeszczają oczęta. Wyglądają poważnie. Ale beztrosko. I tak jakoś bardziej spontanicznie niż współcześni nowożeńcy. Jakby zaraz po naciśnięciu guzika przez fotografa mieli pobiec na łąkę.
Mało wiem, bo nie zdążyłam już jej zapytać.
Pięknie piszesz, tak z serca ...pozdrawiam i zyczę wielu jeszcze tak świetnych projektów.
OdpowiedzUsuńSąsiadka zza miedzy ;)